Karmnik dla motyli

Karmnik dla motyli w Muzeum Historii Naturalnej, Londyn

Tego rodzaju karmniki podpatrzyłem w londyńskim Muzeum Historii Naturalnej, przed którego gmachem w letnich miesiącach rozstawiany jest wielki namiot - motylarnia, mieszcząca setki żywych i swobodnie latających okazów tropikalnych owadów. Oczywiście karmniki są potrzebne tylko w specjalistycznych hodowlach, a dziko żyjące motyle doskonale radzą sobie same i nie trzeba ich dokarmiać. Chyba, że chcemy im się bliżej przyjrzeć, bo taki karmnik to jednocześnie doskonały wabik na wszystkie rusałki, które oprócz kwiatowego nektaru żywią się owocami i sokami drzew.

Jak przygotować karmnik?

Bardzo prosto. Wystarczy wystawić w ogrodzie na jednorazowym plastikowym lub papierowym talerzyku pocięte na plastry owoce: banany, pomarańcze, brzoskwinie. Im bardziej przejrzałe tym lepiej. Rusałki i tak przylecą do nich dopiero, kiedy zaczną psuć się i fermentować. Talerzyk dobrze jest umieścić w takim miejscu, które uniemożliwi dostęp innym zwierzętom, np. na płocie lub wbitym w ziemię paliku.

Co do picia?

W takich samych plastikowych talerzykach można też przygotować pojnik. No, może nie do końca pojnik, bo motyle przylecą do niego nie ze względu na wodę, a rozpuszczone w niej minerały. W tym celu talerzyk należy wypełnić go piaskiem, który następnie porządnie zwilżymy wodą ze sporym dodatkiem soli kuchennej. Takie poidełko jest pomocne dla większości gatunków motyli żywiących się nektarem, ponieważ sam nektar nie zawiera wszystkich niezbędnych im pierwiastków i muszą uzupełniać ich zasób zlizując wodę ze skał i piasku.

Co, jeśli motyle nie przylatują?

Wtedy mamy jeszcze w zanadrzu tajną broń - coś, co będzie wyczuwalne dla nich z odległości setek metrów. Jest to specjalna karma, której entomolodzy używają, by w krótkim czasie zwabić w jedno miejsce latające w pobliżu rusałki (w dzień) lub zawisaki i wstęgówki (w nocy). Karma ma postać bardzo gęstej mazi i przypomina trochę żywicę drzewa. Tak też się ją aplikuje - smarując gałąź lub pień jej niewielką ilością (bardzo cienką warstwą - by nie stała się pułapką, z której motyle nie mogłyby się uwolnić).

Przepis na "przynętę" dla motyli

  • Szklanka brązowego (trzcinowego) cukru
  • Kilka (4-5) przejrzałych, lub nawet nadgniłych bananów
  • Pół butelki niepasteryzowanego ciemnego piwa

Banany należy zmiksować lub ugnieść tak, by stały się jednolitą masą. Następnie dodać cukier i po odrobinie piwa - pół butelki będzie aż za dużo. Całą mieszankę w otwartym pojemniku należy wystawić na bezpośrednie działanie słońca. Dlaczego w otwartym? Właśnie nastawiliśmy fermentację alkoholową, podczas której wydzielają się gazy. Zamknięty pojemnik po prostu w pewnym momencie eksploduje.

Zamiast bananów prawdopodobnie można użyć innych owoców - wersja bananowa jest jednak sprawdzona i stosowana na całym świecie. Ważne by piwo było niepasteryzowane, w innym razie proces fermentacji może nie wystartować.

Po kilku dniach, a precyzyjniej mówiąc, w momencie, kiedy zapach dochodzący z pojemnika stanie się nie do zniesienia, przynęta jest gotowa...

Być może zainteresuje Cię również:

Reklama