Podróżowanie po Majorce

Autobus na Placa de Espana

O komunikacji na Majorce trzeba wiedzieć jedno: w strefie kurortów turystycznych prawie nikt nie jeździ na trzeźwo.

To znaczy, oficjalnie to zabronione, jak wszędzie. Ale trudno przypuścić, że tłumy młodych ludzi odjeżdżając spod barów motorami i samochodami nie tknęły przez cały wieczór ani sangrii ani piwa, ani tym bardziej czegoś mocniejszego. Ma to zresztą swój wyraz w statystykach wypadków, również śmiertelnych. Pożyczanie samochodu i jeżdżenie na własną rękę zdecydowanie odradzam. Problem dotyczy też komunikacji publicznej. Sam byłem świadkiem, jak kierowca autobusu (którym jechałem) po wykonaniu niegroźnej stłuczki upewniał się przez radio u kolegów, czy przypadkiem nie będzie go w tej sprawie ścigać policja. Bardzo się tym jednak nie przejmował, bo nawet nie odstawił puszki piwa, z której popijał podczas całej jazdy. Cała sprawa została przyjęta przez pasażerów z pełnym zrozumieniem.

Bazą wypadową na całą wyspę jest Palma, a konkretnie dworzec pod Placem Hiszpańskim (Placa de Espana). Pod, bo dworca na pierwszy rzut oka nie bardzo widać z ulicy i trzeba zjechać ruchomymi schodami pod ziemię. Z daleka widać za to kawiarnię dworcową Ses Estaciones, a te schody są tuż przy niej. Dworzec jest podzielony na część dla autobusów i dla pociągów, a dojechać można z niego niemal w każde miejsce wyspy. Godzinowe rozkłady jazdy autobusów są wywieszone tylko na samym dole przy stanowiskach postojowych i próżno ich szukać w okolicy punktów informacyjnych. Na dodatek są tylko po katalońsku, więc warto wiedzieć jak w tym języku jest sobota, niedziela i święta (festivos) by zaoszczędzić sobie niepotrzebnych godzin czekania.



Tuż obok dworca, ale na powierzchni, jest też stacja końcowa pięknego zabytkowego pociągu jadącego do Soller (bilet w jedną stronę za 10 euro). Polecam - wrażenia niezapomniane. Ale wracać z Soller lepiej już autobusem (za 1,6 euro i w dodatku szybciej).

Taksówki - są dostępne w zasadzie w każdym większym miasteczku, oczywiście bardzo drogie i oczywiście trzeba cenę ustalić jeszcze przed rozpoczęciem podróży, aby nie zdziwić się pod koniec. Taksometry, jeśli w ogóle istnieją, są traktowane tylko jako orientacyjna wskazówka.

Samochód - wynajęcie przeciętnego wozu kosztuje od 50 do 90 euro za dzień. Drogi i komunikacja miejska trzymają standard hiszpański. To znaczy - w porównaniu z naszymi są lata świetlne do przodu. Jednak odradzam, bo o stłuczkę lub poważniejszy wypadek wyjątkowo tu łatwo.

Motocykle i skutery - po Majorce skuterów jeździ mało, za to dużo jest ciężkich chopperów oraz luksusowych "trike'ów". No cóż, jaki klient, taki asortyment. Również odradzam ze względów jak wyżej, zwłaszcza, że wypadek na dwóch kółkach może skończyć się naprawdę groźnie.

Rowery - ciekawostką są dostępne na wybrzeżu do wypożyczenia welocypedy cztero-, a nawet sześcioosobowe. Przypominają w zasadzie samochodzik napędzany pedałami. Niegłupie, jak jedzie się wspólnie.

Reklama