Pimientos de Padron

Please install the Flash Plugin

Takie prawdziwe pimientos de Padron, czyli smażone zielone papryczki, próbowałem po raz pierwszy w małym barze tapas na Majorce, prowadzonym jednak nie przez Majorkańczyków, a przez parę Hiszpanów z kontynentu. Podczas zamawiania wyglądało to mniej więcej tak:

- Poproszę to, tamto, no i pimientos de Padron...
(tu konsternacja i wymiana spojrzeń pomiędzy właścicielami) - Eee? Hmmm, jesteś pewien?
- Tak, chciałbym spróbować.
(ponownie szybka wymiana spojrzeń i kanonada niezrozumiałych cichych słów pomiędzy właścicielami) - Mru mru mru mru mru...
Eeee? - teraz z kolei konsternacja z mojej strony
- Mru mru mru mru mru...
- Czy to jakiś kłopot? Jeśli tak, to niekoniecznie...
- Ale nie, żaden kłopot
- Że mogą być za ostre?
- Nie, ogólnie nie są ostre... eeee, nie jako takie... Zaraz będą - podjął wreszcie decyzję właściciel.

No i dostałem miseczkę niesamowicie pachnących zielonych papryczek posypanych kryształkami soli. Próbuję i... pycha! Palce lizać. Ale kątem oka widzę, że właściciel ukradkiem co chwila na mnie zerka... Pogryzam sobie jedną, drugą trzecią, aż tu nagle - PALI !!! i to jak! Czuję na sobie dyskretny wzrok Hiszpana, więc oczywiście robię kamienną twarz i nie daję po sobie znać, że coś jest nie tak :-)

A to jest główna atrakcja pimientos de Padron - że to coś w rodzaju rosyjskiej (czy raczej w tym przypadku hiszpańskiej) ruletki. Papryczki chili muszą być zerwane tuż przed tym, zanim zaczną dojrzewać. Jak za wcześnie, będą bez smaku. Jak za późno, nabiorą piekielnej ostrości. No i jedna na kilka czy kilkanaście trafia się taka, że świeczki w oczach stają. Za to te zerwane o odpowiedniej porze rekompensują ryzyko po wielokroć, są niesamowicie pyszne.

W Polsce prawdziwych pimientos de Padron kupić się nie da. W ogóle nie da się ich kupić poza Hiszpanią. Te prawdziwe, chociaż sprowadzone przez franciszkanów z Meksyku, uprawiane są dziś tylko w hiszpańskiej Galicji, w prowincji Coruña, a te naj-najprawdziwsze tylko wokół miejscowości Padrón - stąd nazwa.  Zbiera się je w lipcu i sierpniu i zjada w Hiszpanii od razu. Za to u nas czasami udaje mi się znaleźć w większych marketach sprzedawane na wagę duże papryczki chili odmiany nieznanej, sprowadzone jako niedojrzałe z założeniem, że wybarwią się już w sklepie. I to jest dokładnie to, o co chodzi. Wybieram wtedy te zielone i przyrządzam dokładnie tak jak prawdziwe pimientos de Padron. Rewelacja!

Przepis na Pimientos de Padron

Pimientos de Padron Składniki:
  • małe zielone papryczki - 3-5 na osobę
  • dobrej jakości oliwa z oliwek - 1-2 łyżki stołowe
  • gruboziarnista sól, najlepiej morska - szczypta

Jeśli już zdobyliśmy papryczki, to przygotowanie ich jest niesamowicie proste. Pimientos de Padron po umyciu smaży się ok. minutę na patelni z dużą ilością oliwy, aż zaczną się na nich pojawiać białe plamy. Potem przekłada się na talerz, posypuje solidną garścią soli i już. Ale uwaga! - papryczki podczas smażenia zachowują się jak baloniki wypełniony rozgrzanym powietrzem. Pękają i pryskają dookoła gorącym tłuszczem. Dlatego wcześniej najlepiej je ponacinać i zrobić ujście powietrza.

Reklama